XXIV DROGA KRZYŻOWA NA MAJDANKU

Uczono: Nie ma Miłości

rozważania

Majdanek. Niemiecki obóz koncentracyjny w Lublinie.

Funkcjonował od października 1941 r. do lipca 1944 r.. Początkowo osadzano tu jedynie mężczyzn. Od października 1942 r. na jednym z pól zaczął funkcjonować obóz dla kobiet. Chociaż nigdy nie zrealizowano projektu utworzenia na Majdanku pola dziecięcego, w KL Lublin przebywały także dzieci żydowskie, białoruskie i polskie.

Więźniowie pochodzili prawie z 30 państw. Dominowali obywatele Polski, Związku Radzieckiego oraz Czechosłowacji. Poza Żydami i Polakami najliczniejszymi grupami narodowościowymi byli Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy.

Od pierwszych chwil pobytu w obozie więźniom nieodłącznie towarzyszyły głód, strach, katorżnicza praca i choroby. Za wszelkie rzeczywiste czy wyimaginowane przewinienia spadały na nich dotkliwe kary i szykany.

Spośród prawdopodobnie 130 tysięcy więźniów, którzy przeszli przez Majdanek, według najnowszych ustaleń życie straciło blisko 80 tysięcy osób. Wśród nich największą liczbę zmarłych i pomordowanych stanowili Żydzi (około 60 tysięcy osób), następnie Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie.

Dla zatarcia śladów zbrodni zwłoki pomordowanych i zmarłych palono na stosach spaleniskowych i w krematorium.

 

To w tym miejscu oprawcy próbowali uczyć więźniów, że “nie ma Miłości”. Chcieli pokazać osadzonym, że nie warto kochać, że to nie ma sensu. A jednak… Jesteśmy tutaj, bo wierzymy, że Miłości nic nie zatrzyma. Odnajdziemy tę Miłość w rozważaniach Męki Chrystusa, ale i historiach więźniów obozu zebranych między innymi we wspomnieniach zatytułowanych “Miłość za drutami Majdanka”. Chcemy dziś, tutaj, uczyć się Miłości Chrystusa. Tej Miłości, którą głosi nam w Ewangelii.

 

Z Ewangelii według świętego Marka. /Mk 12, 28b-34/

Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?»

Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych».

Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary».

Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.

Oto słowo Pańskie.


Stacja I
Jezus na śmierć skazany

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Ksiądz Emilian Kowcz urodził się w Kosmaczu 20 sierpnia 1884 r. Ukończył studia teologiczne w rzymskim Collegium Ruthenum. Święcenia kapłańskie przyjął w 1911 r. Jako proboszcz parafii Przemyślany koło Lwowa prowadził działalność religijną i społeczną. Organizował lokalne kongresy eucharystyczne, inicjował liczne przedsięwzięcia o charakterze oświatowo-kulturalnym. Okazywał Miłość przez pomoc Polakom, Ukraińcom i Żydom podczas niemieckiej okupacji. Nie wahał się katechizować i chrzcić Żydów, aby ochronić ich przed Zagładą. 

Na Majdanku przebywał na III polu więźniarskim, w baraku nr 14. W obozie pełnił posługę duszpasterską. Do swoich najbliższych pisał w listach: „Dziękuję Bogu za jego łaskawość dla mnie. Poza Niebem to jedyne miejsce, w którym chciałbym przebywać. Wszyscy jesteśmy tu równi: Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Litwini czy Estończycy. Jestem tu teraz jedynym kapłanem. Nie mogę sobie wyobrazić, co by oni beze mnie zrobili.”

Ksiądz Emilian Kowcz zmarł w obozowym szpitalu 25 marca 1944 r. Został beatyfikowany we Lwowie 27 VI 2001 roku przez Ojca Świętego Jana Pawła II.

Miłość jest cicha wśród tłumu. To nie jest motywacja do dyskusji, usprawiedliwiania się. Fałsz, zrzucanie z siebie odpowiedzialności - tam nie ma miłości. To nie hardość - miłość to pokora. To prawda, która domaga się sprawiedliwości. To słowa, które, nawet niewypowiedziane, istnieją. Miłość - ona trwa. Ona w ciszy idzie twardą drogą do Majdanka, szczuta psami i poganiana kolbami pistoletów. Upada, przygniatana, ale dąży do prawdy, więc ciągle wstaje. Milczy, bo poddaje się wyrokowi. Inni będą ją oceniać, lub nawet wyśmiewać. Ten, kto jej doświadczy, mimo ciężaru doświadczeń doceni ją.

Jezu, Miłości skazana na śmierć, pomóż nam nieść Twoją Miłość tam, gdzie oskarżany jest niewinny człowiek. 

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja II
Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Wielu więźniów pozostawiło ukochane osoby na wolności, ale więź z nimi, niezależnie od długości pobytu i warunków życia na Majdanku nie została zerwana, a listy, czy paczki wysyłane do obozu nie były jedyną formą kontaktu z bliską sercu osobą. 

Tak właśnie było w przypadku Danuty Brzosko oraz Andrzeja Czaykowskiego. Ona więźniarka, on oficer AK, który z niemiecką legitymacją inspektora mógł odwiedzać ukochaną. 

Andrzej nieraz pojawiał się w obozie, przekazując nielegalnie listy od bliskich lub jedzenie. Do kobiet zwracał się z ogromnym szacunkiem, nie patrzył na nie z pogardą, a był to hołd, którego już dawno potrzebowały w tym okropnym miejscu. 

Danuta pytała: “Czy w ogóle ktoś stamtąd zrozumie człowieka, który żyje jak my upodlony, odczłowieczony, codziennie bity, choćby nawet bez razów? Czy ktoś zrozumie nasze opory, zachwyty, uniesienia i miłość?” 

Miłość otwiera się. Przyjmuje trudne czasy i ludzki upór. Akceptuje błędne myślenie i czyny. Nie ocenia, nie odrzuca. Jest pokorna - zgodzi się na cierpienie. Zna prawdę; ale mimo to nie wchodzi nachalnie w życie człowieka. Szuka miejsca na przyjęcie i zaistnienie w każdej przestrzeni życia. Bo jest potrzebna na każdej płaszczyźnie. Nawet tam, gdzie odbierają własność. Tożsamość. Godność. Zwłaszcza tam jest potrzebna. By przynieść szacunek tym, którzy według powszechnego osądu na niego nie zasługują i zaoferować lekcję życiową napastnikom - osądzającym, bezwzględnym.

Jezu, Nauczycielu Miłości, ucz nas kochać prawdziwie, to znaczy miłością pokorną, i łam naszą chęć do dominowania.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja III
Jezus po raz pierwszy upada pod ciężarem krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Wiesława i Adam poznali się dopiero po wojnie podczas kursu przygotowującego do matury. Zakochali się w sobie. Niestety oprócz uczucia łączyły ich traumatyczne wspomnienia związane z uwięzieniem na Pawiaku i pobytem w KL Lublin. 

Wiesława wspominała, że po zakończeniu wojny o swoich obozowych przeżyciach mogła rozmawiać wyłącznie z mężem. Wspomina: “Tylko z nim i tylko przez pewien czas mówiliśmy stale oboje o obozie. On o Buchenwaldzie, ja o Majdanku. W pewnym momencie po prostu coś się wypaliło, a potem stało się tak, że nie mogłam do tego wracać.” 

Często wydaje się, że miłość upada. Bo została pognębiona, zapomniana. Bo przegrała. Ona wcale nie upada - rzucają ją na ziemię. Jak gdyby ciężki but oprawcy kopnął ją z całej siły. Ale miłość rozumie upadki. I może właśnie na bruku jej obecność jest tak szczególna. Tam będzie działała, czasem zmieniała serca, czasem dodawała otuchy. Miłość nie rozkazuje wstać. Być może pozostanie jeszcze chwilę na drodze pełnej kurzu, skulona w obliczu agresji. Ale ona udowadnia, że warto - ona zna nadzieję. Jest kluczem do tego, by odnaleźć sens. 

Jezu pogrążony w milczeniu, ucz nas trudnej sztuki wybaczania wszędzie tam, gdzie wydaje się to niemożliwe.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja IV
Jezus spotyka swoją Matkę

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

„Wiesz przecież, że nie jest mi tak źle, że mam kogoś kochanego, który okazuje mi bardzo dużo serca, nie pozwoli smucić się i płakać, pociesza, że przecież kiedyś skończy się to nasze ciężkie życie” – pisała w grypsie do matki Ewa Walecka o poznanym w obozie Edwardzie Laskusie.

Ewa Walecka podczas pobytu w obozie KL Lublin poznała Edwarda Laskusa. Dbał o Ewę na każdym kroku, przysyłał jej jedzenie: Nieraz jej koleżanki przynosiły kawałek kiełbasy, listy od niego, czy gryps. Kiedyś zaniepokojony wysłał jej buciki z cholewkami, gdy zauważył jej krwawiące stopy.  

Edward Laskus został aresztowany w warszawie za działalność konspiracyjną i osadzony na Pawiaku, skąd w styczniu 1943 r. przewieziono go na Majdanek. Wśród współwięźniów zasłynął jako życzliwy człowiek służący pomocą w przekazywaniu grypsów, leków i żywności. 

Następnie oboje zostali przewiezieni do różnych obozów, gdzie nigdy już się nie spotkali. Mimo tego, że ich związek nie przetrwał, Ewa nigdy o nim nie zapomniała.

Nie można patrzeć na miłość jak na abstrakcję. Ona istnieje w czasie. Jest żywa, bo związana z człowiekiem. Oddana drugiemu, tworząca relacje. Ale miłość cierpi. Czasem ten ból pochodzi z odrzucenia. Czasem ze straty - jak miłość Matki, która widzi swoje dziecko transportowane na śmierć. Jak miłość, która się troszczyła, walczyła o osobę, a teraz jest świadkiem zaprzeczenia samej sobie. Takie doświadczenie nie jest nigdy łatwe. Pojawiają się pytania, czy miłość wymaga straty? I czy dalej może istnieć? Czy jest może skazana na niekończące się cierpienie?

Jezu, umiłowany Synu Matki, poprowadź nas przez utratę bliskich nam osób i bądź przy nas nieustannie.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja V
Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Ks. Roman Archutowski urodził się w 1882 r. Po ukończeniu gimnazjum w Pułtusku wstąpił do seminarium duchownego. Miał wielki talent pedagogiczny i łatwość nawiązania kontaktu z młodzieżą. Chciał, aby młodzi ludzie poznawali Boże Miłosierdzie. W 1942 r. został aresztowany i osadzony na Pawiaku. Był maltretowany przez służbę więzienną, gdyż nie zamienił sutanny na ubranie cywilne. Po miesięcznych torturach zwolniono go, ale w tym samym roku ponownie uwięziono. W marcu 1943 r. został przewieziony do obozu koncentracyjnego na Majdanku, gdzie okazywał więźniom Miłość Chrystusa: spowiadał, pocieszał - odprawiając tym samym swoje ostatnie w życiu rekolekcje. Zachorował na tyfus plamisty i zmarł w obozowym szpitalu w dniu 18 kwietnia 1943 roku. 

Księdza Romana tak wspominał ks. Edward Dolecki, także więzień Majdanka:

“Cierpliwie i z pokorą znosił bicie, upodlenie i zniewagi. Do ostatniej chwili życia troszczył się o współwięźniów.” 

Ksiądz Roman Archutowski 13 czerwca 1999 roku został ogłoszony przez papieża Jana Pawła II błogosławionym męczennikiem II wojny światowej.

Tam, gdzie nie ma miłości, nie ma pomocy. Nie ma wspólnoty. Nie ma współdziałania ku dobru. Bo to właśnie miłość motywuje działanie. To ona pozwala budować i wychodzić ze swojej strefy komfortu. To także ona pozwala odmówić sobie kawałka chleba, by wykonać z niego różaniec, czy podzielić się swoją własnością z drugim cierpiącym, zapominając o własnym bólu. Dla niej warto podjąć się trudu. Bo ten trud uświęca i zmienia perspektywę na resztę życia. I co zastanawiające, kiedy pojawia się trud w relacjach, to właśnie miłość pozwala zostać z kimś na dłużej. Miłość, która daje nadzieję, że będzie lepiej.

Jezu uczący braterstwa, daj nam siłę do dbania o nasze relacje.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja VI
Weronika ociera twarz Jezusowi

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Doktor Stefania Perzanowska trafiła na Majdanek 7 stycznia 1943 r. To dzięki jej inicjatywie powstał na polu kobiet rewir. W szpitalu obozowym nie tylko starała się pomagać chorym, ale także ukrywała w nim skrajnie wyczerpane lub skazane na śmierć kobiety, fałszując w tym celu dokumentację chorobową. Podczas ewakuacji rewiru w kwietniu 1944 r. na własną prośbę, nie chcąc opuścić chorych, razem z personelem szpitala obozowego została dołączona do transportu do KL Auschwitz-Birkenau. 

Stefania Perzanowska miała również córkę, do której pisała grypsy oraz wysyłała małe podarunki z obozu, W listach zawsze uspokajała Zofię, która z innych źródeł mogła usłyszeć o okropnościach Majdanka. 

Miłość zawsze domaga się udzielenia wsparcia. Nie pozwoli pozostać obojętnym - nie leży to w jej naturze. Miłość czasami poświęci się dla człowieka i odda życie w obronie innego. Ale zdecydowanie częściej będzie prostym gestem w codzienności. Taka właśnie jest miłość. Nie potrzebuje wielkich słów ani czynów, by zapisać się w pamięci. Wystarczy jej, by powiedzieć “pamiętaj, jutro będzie lepiej”. Albo, by czułym gestem podać chustę do otarcia zmęczonej Twarzy. Miłość jest prosta. Przychodzi prosto do serca.

Jezu poruszający serce Weroniki, otwieraj nasze oczy na potrzebujących: szczególnie tych, którzy znajdują się tuż obok nas.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja VII
Jezus po raz drugi upada pod ciężarem krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Wanda Ślusarczyk dnia 6 stycznia 1943 r. w nocy wraz z koleżanką, z którą siedziała w celi w więzieniu w Ostrowcu Świętokrzyskim, została załadowana do wagonu towarowego, w którym znajdowały się inne osoby z różnych więzień na terenie Dystryktu Radom. 8 stycznia 1943 r. rano znalazła się w obozie na Majdanku. Wandzie zapadł w pamięci szczególnie jeden dzień. W lipcu zobaczyła młodą dziewczynę, która zauważyła chłopaka ze swojego osiedla w obozie ; ona segregowała wydawane do cerowania skarpety, a on wracał ze swoim komandem do obozu. Kilka dni później, kiedy chłopak przechodził obok szwalni na stoliku pojawił się bukiet z błękitnych chabrów. Dziewczyna patrzyła na ten bukiet jak na cud. Możliwe, że ten bukiet kosztował go życie, ponieważ już nikt później nie zobaczył chłopaka w obozie.

Kiedy miłość boli, to dlatego, że jest raniona. Ktoś nie darzy jej szacunkiem. Ktoś ją bezcześci. Wyszydza ją, przygniatając ogromnym ciężarem, kopie i pogania. Albo znęca się nad nią, próbując udowodnić, że w obliczu praw rządzących tym światem nie jest nic warta. Właśnie wtedy miłość to ból. Ból, który płynie ze świadomości, że nic się nie zmieni. A mimo to trzeba trwać dalej. Miłość zawsze daje szanse. Nigdy nie rezygnuje z tego, którego kocha. Jest.

Jezu powstający z upadku, naucz i nas powstawać ze świadomością, że jesteś z nami w każdej trudności.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja VIII
Jezus spotyka płaczące niewiasty

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Konrad Kozer, podporucznik rezerwy, członek AK pod przykrywką Przedsiębiorstwa Budowlanego, które założył razem ze swoim bratem Eugeniuszem, prowadził działalność konspiracyjną. Wiele osób ukrywało się w ich domu, otrzymując pomoc. W 1942 roku do rodziny Kozerów dołączyła Alicja Sadkowska, która poślubiła Konrada, nie wiedząc nic na temat konspiracyjnej działalność przyszłego męża. Tuż po ślubie młodzi zamieszkali w Radomiu. Niedługo cieszyli się wspólnym życiem, ponieważ w listopadzie 1942 cala rodzina została aresztowana, a następnie wywieziona na Majdanek. 

Alicja była w bardzo złej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Z wysoką gorączką trafiła na rewir. Z pomocą lekarek-więźniarek, udało się zorganizować spotkanie małżonków. Wszyscy przeżyli to tragiczne, ostatnie spotkanie. Oboje nie mogli nic mówić, jedynie płakali. Alicja zmarła trzy dni później. Konrad załamany utratą ukochanej mówił: „Asiu, ja nie będę się starał umrzeć, ale też nie będę się starał żyć, bo po co?”

Miłość nigdy nie dotyczy tylko jednej osoby. To więź. Nie skupianie uwagi na sobie, ale współuczestniczenie. To dzielenie się. Dlatego miłość chce objąć jak najwięcej osób. Nie tylko dwie, ale - wszystkich. Miłość schodzi z obranej ścieżki i zatrzymuje się przy czyjejś. Słucha. Wspiera. Poucza. Pochyla się nad drugim. Zachowuje swoją siłę w obliczu łez, ale współuczestniczy w cierpieniu. Patrzy na wychudzoną postać, która nie ma już sił nawet płakać. I skłania do miłosierdzia. 

Jezu o wrażliwym sercu, podaruj nam łzy smutku, wzruszenia i skruchy, a zabierz nam łzy złości, buntu i fałszu.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja IX
Trzeci upadek pod ciężarem krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Doktor Henryk Wieliczański. Tak naprawdę nazywał się Izaak Halpern Wieliczański. Urodził się w 1903 roku w Łodzi. Czuł potrzebę pomagania, w końcu taka jest rola lekarza. Nie tylko leczył. Ukrywał w swoim mieszkaniu Sarę Celnik, Żydówkę, którą zatrudnił jako opiekunkę do dziecka. Działał w konspiracji. Jego pseudonim z AK to „Zygmunt”.

W swoim mieszkaniu prowadził m. in. kurs pierwszej pomocy dla służb medycznych i to właśnie wtedy został aresztowany. Było to 8 stycznia 1943 roku. Najpierw był więziony na Pawiaku, później na Majdanku. Z racji swojego zawodu również w KL Lublin pracował w obozowym szpitalu. Ale i tutaj wypełniał swoją powinność wobec poczucia miłości i wolności. Z ramienia AK sprawował funkcję konspiracyjnego komendanta na polu V, gdzie organizował ruch oporu.

Do swojej żony pisał niezwykłe listy pełne miłości. Zwracał się do niej pięknie w każdym z nich pisał: „Moja jedyna Lusieńko!”, „Lusieńko moja najukochańsza”, „Moja jedyna, ukochana Żono!”, „Lusieńko, moja najdroższa!”, „Moje drogie Zosieńko i Lusiu!”, „Luluś moja ukochana!”, „Lusieńko moja jedyna, kochanie Ty moje najdroższe!”. 

Na Święta Wielkanocne w paczce, którą dostał o świcie, a która rozczuliła go do łez, znalazł jajko z napisem: „Kocham tylko Ciebie i musisz do mnie wrócić – Kochanemu mężowi, Lusia” oraz drugie wielkanocne jajko od Zosi dla kochanego Tatusia. 

Miłość niesie ze sobą ciężar. To paradoks - miłość, która przygniata i miłość, która podnosi. Odpowiedzialność i nadzieja. Zobowiązanie i otucha. Gorzkie pouczenie, trudna lekcja i spojrzenie w przyszłość, postanowienie poprawy. Bo miłość nie poprzestaje na błędzie. Ona wskazuje dalej - na cel. Może dlatego właśnie nie zatrzymuje jej surowa, ciężka, twarda belka drewna. Ani potężne, szczelnie zamykane drzwi, przez które nie da się wrócić. Miłość pomaga wstać. Przywraca godność i wartość. Daje życie.

Jezu pełen godności, lecz nas ze wszystkich naszych uzależnień, niewłaściwych przywiązań, praktyk, które nas niszczą.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja X
Jezus z szat obnażony

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Większość więźniów KL Lublin pozostawiła na wolności swoich bliskich, ale więź z nimi – niezależnie od długości pobytu i warunków życia na Majdanku – nie została zerwana. Paczki, które otrzymywali osadzeni miały realne znaczenie: pozwalały przeżyć, ratując przed głodem. Natomiast listy i grypsy podtrzymywały na duchu, stanowiły źródło radości, utrwalały więzi rodzinne i ożywiały uczucia do najbliższych. Tęsknota była jednym z głównych motywów obozowej poezji. 

Przykładem jest twórczość Józefa Serafina. Przeżył tortury, pobicia. Na Majdanek został przeniesiony z wyrokiem śmierci. Został oznaczony jako więzień szczególnie niebezpieczny. Mimo tych wszystkich doświadczeń napisał list, w którym wyrażał tęsknotę i miłość do ukochanej Jadwigi. Pisał “I tak czekamy, łza srebrzy się w oku, aż ujrzę znów nasz dom”. 

Można próbować poniżyć miłość. Ale to nie jest możliwe. Bo na końcu nie ukaże się nagość - a prawda. Wartość, która zapewnia godność. Jedynie to, co trudne. Z czym trzeba się zmierzyć. Tak dzieje się często z miłością. Zwłaszcza, gdy jest szarpana i wyszydzana. Gdy odbierają jej wszystko. Ale i wtedy, gdy jej mizerne ciało zostaje przyodziane w łachmany. Miłość nie potrzebuje wspaniałych szat. Nie oczekuje poklasku. Wystarcza sama.

Jezu, Prawdo Jedyna, naucz nas bliskiej relacji z Tobą i wrażliwości na to, jak nasze złe czyny ranią Ciebie.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja XI
Jezus przybity do krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Wiele rodzin było dotkniętych okrucieństwem wojny i okupacji, a historia rodziny Joanny Kozery skupia jak w soczewce ludzkie losy związane z walką przeciw okupantowi i tragiczne jej konsekwencje. Rodzina Kozerów oprócz matki oraz najmłodszej siostry Urszuli została aresztowana w listopadzie 1942 r. i osadzona w więzieniu w Radomiu. 7 stycznia 1943 r. wywieziono ich na Majdanek. Joanna pracowała tam na początku w szwalni, a następnie jako pielęgniarka w rewirze. W listach pełnych troski starała się pocieszać swoją matkę oraz najmłodszą siostrę. Wiedziała, jak ważna jest więź jej i matki. Czekała na wolność i zobaczenie znajomej twarzy. 

W maju 1945 roku Joanna doczekała wolności, ukończyła maturę, a następnie szkołę pielęgniarstwa. Mówiła: „Moje starsze koleżanki obozowe na Majdanku [...] nauczyły mnie umiejętności współżycia z ludźmi i cierpliwej wyrozumiałości dla słabości ludzkich.“

W miłości jest też i cień. Tym cieniem jest koniec. Czas, gdy nic więcej już się nie wydarzy. Miłość potrafi oddawać sama siebie. Powierzać się. Czekać. Posłusznie podnosić dłonie, by je przybito. Przyjmować rany i cicho krwawić. Stać chwiejnie nad głębokim rowem. Żegnać się. Miłość nie ma nic do ukrycia. Można na nią patrzeć. Jest przejrzysta i prosto udziela wszelkich odpowiedzi. Ma grymas na twarzy. To dlatego, że jest świadoma. Że zna człowieka i czuje, gdy pada na nią cień.

Jezu, wzorze pokory, naucz nas nie oceniać pochopnie, ale podchodzić do drugiego człowieka ze zrozumieniem i miłosierdziem.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja XII
Jezus umiera na krzyżu

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Zofia Kołecka przez wybuch wojny została zmuszona do przerwania studiów. W związku z ciążącą na niej groźbą wyjazdu na przymusowe roboty do Niemiec podjęła pracę w Starostwie Powiatowym w Sandomierzu, gdzie obsługiwała centralę telefoniczną łączącą telefony do biura i żandarmerii. Mając możliwość podsłuchiwania rozmów z Gestapo w Ostrowcu Świętokrzyskim, niejednokrotnie ostrzegała osoby zagrożone aresztowaniem. Mimo ostrożności została aresztowana, przesłuchana, a następnie przewieziona do KL Lublin. 

Podczas pobytu w obozie na Majdanku Zofia pisała listy do rodziców. Każdy skrawek papieru składający się na tę obozową korespondencję pełen jest tęsknoty za najbliższymi, lęku o ich los oraz nadziei na powrót do domu. W którymś z listów Zofia pisała o odnalezieniu miłości, która pomaga przetrwać jej te bolesne chwile na Majdanku. Pisała: „Zakochałam się, prawie Czesława nie znając”. Zofia nigdy nie poślubiła obozowej miłości swojego życia, Czesława, ale to właśnie to uczucie pozwoliło jej przeżyć obóz. 

Są jeszcze dwie cnoty - wiara i nadzieja. Wszystkie są sobie bliskie. Wszystkie czasem umierają. Czy na pewno umierają? Miłość zna śmierć na wskroś. Wie, czym jest walka o oddech rozgrywająca się w ciele rozpiętym na drzewie. I ta za zamkniętymi drzwiami. Zna krzyki bólu. Przyjmuje je wszystkie. Ale jest silniejsza. To największa z cnót. Gdy umieranie się kończy, miłość trwa. Niewzruszona. Nie ustępuje strachowi ani rozczarowaniu. W miłości nie ma na nie miejsca.

Jezu w obliczu śmierci, przypominaj nam, że nasze życie nigdy się nie kończy, dopóki jesteśmy z Tobą. 

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja XIII
Ciało Jezusa zdjęte z krzyża

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

Janina Mielniczuk na Majdanek trafiła jako dziecko. Tutaj ciężko zachorowała, z trudem jadła podawane jej posiłki, przez co jej ciało wynędzniało i całe zostało pokryte krostami. Często była świadkiem strasznych rzeczy. Często pytała mamę: “Mamo, czy my będziemy żyły?” Mama odpowiadała: “Módl się, a na pewno wszyscy będziemy żyli”. Wspomniała też o znajomej 8-latce, która samodzielnie wynosiła ciało swojej zmarłej w nocy matki na apel. Mówiła: „Wtedy nie wiedziałam, dlaczego ludzie nie pomagali. Ludzie byli chorzy, wynędzniali”. Janinie Mielniczuk cudem udało się uniknąć śmierci na Majdanku. Upartość i wiara jej matki w to, że wyzdrowieje, pomogły wywieźć ją do szpitala w wozie PCK. 

Rozbrzmiewa pytanie o sens. Nic już nie ma. Po co miłość? Nie ma człowieka. Prawda straciła sens. Czy rzeczywiście? Nie można już mówić o godności. Czy rzeczywiście? Miłość to trwanie nawet wtedy, gdy wszystko się kończy. To ofiarność. To cisza. To ciało łagodnie spoczywające w ciepłych ramionach. To proch cicho przesypujący się w powiewie wiatru. Miłość to nie rozczarowanie. To wdzięczność. To wartość, którą się zapamiętuje. Ona nigdy nie idzie na marne.

Jezu, Miłości umierająca za nas, spraw, abyśmy potrafili zaufać Ci w najtrudniejszym nawet położeniu i w Tobie odnajdywali sens naszego cierpienia.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami.


Stacja XIV
Jezus złożony do grobu

Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez Krzyż i Mękę Swoją świat odkupić raczył.

„Największym szczęściem na Ziemi, jakie dla mnie zaistnieć jeszcze może, to powrót do Ciebie i dziecka naszego jedynego – jesteście wszak dla mnie wszystkiem, celem i istotą życia mojego”. To fragment jednego z grypsów dr Henryka Wieliczańskiego. Od października 1942 r. w mieszkaniu Państwa Wieliczańskich ukrywała się Żydówka Sara Celnik, która otrzymała nie tylko pomoc materialną, ale także szczerą troskę i przyjaźń gospodarzy. W 1943 roku doktor Wieliczański został aresztowany i osadzony na Pawiaku. Następnie trafił do obozu na Majdanku. W KL Lublin pracował jako lekarz w obozowym szpitalu. Podczas pobytu na Majdanku dr Wieliczański pisał niezwykłe listy do żony Lusi. Większość zaczyna się od słów: „Moja jedyna ukochana Lusiu, Lusieńko moja najdroższa...” Kontakt z żoną pozwalał mu przetrwać obozowy koszmar: głód, trudne warunki bytowe, choroby, wszechobecną śmierć. 

Miłość to wdzięczność, która przerasta płyty nagrobne. To siła, która porusza głazy i kruszy skały. Siła budująca pomniki, wobec których nie da się przejść bez oddania im hołdu. Pamięć miłości uświęca. Wzbogaca. Sprawia, że choć złożona do grobu, miłość nie pozostanie martwa. Że przedmioty zebrane za szybą wciąż dają świadectwo. Miłość wszystko przetrzyma. W Miłości mieszka Bóg.

Jezu, Nauczycielu Miłości, naucz nas, że groby nie są granicami miłości międzyludzkiej nie do pokonania, ale sprawdzianem, czy nasza miłość jest prawdziwa, czyli nieskończona.

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami. 


Miłości dotykamy każdego dnia. Popycha nas do czynienia dobra. Brak miłości, odrzucenie jej, zaprzeczenie, wykorzystanie prowadzą zawsze do grzechu. Miłość Boga do człowieka zaprowadziła Chrystusa na krzyż. To tam udowodnił nam swoją Miłość do nas. A Miłość tu, na Majdanku, była możliwa? Sam odpowiedz na pytanie: Czy w tym miejscu, na Majdanku nauczono więźniów, że nie ma Miłości?


Autorzy rozważań: Katarzyna Kaczor, Natalia Stachura, Zuzanna Sławińska, ks. Mateusz Wójcik